Epilog



          Późna noc. Rozwikłana zagadka. Odgłosy syren policyjnych. Migające niebieskie i czerwone światła. Park w Gdańsku. Akcja policyjna. Możliwość złapania szaleńca.
          Słychać było wykrzykiwane przez policjantów słowa: stój, bo strzelam!  Po wielu dniach poszukiwań udało im się odnaleźć przestępcę, który zabijał, wcielając w życie najbardziej znane polskie legendy. Julita Ferenczak znajdowała się w środku tej akcji. To ona celowała do tego człowieka. To ona miała go aresztować. Nie przewidziała jednak, że on mając broń, może nie mieć ochoty na negocjacje. Nie przewidziała, że może strzelić.
           Jej krzyk niósł się po parku, jako krzyk człowieka, który traci to, co ma najcenniejszego – życie. Upadła na ziemię, przyciskając rękę do rany, próbując zatamować krew. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Jeśli teraz umrze, nigdy nie powie bliskim tego, co chciała powiedzieć im po tej akcji. Nie powie bratu, że powinien zmienić pracę, by spędzać więcej czasu z córką. Nie powie też, że ich kocha. Basię, Marcina, Marcelinę, Bartosza. Uświadomiła sobie, że może już nigdy nie ujrzeć  wschodu czy zachodu słońca. Bała się. Pierwszy raz w życiu naprawdę się bała. Nie chciała umierać. Jeszcze nie. Nie teraz.
             Wszystkie odgłosy docierały do niej, jakby przytłumione, nie rozumiała co się dzieje. Mają go? Czy ktoś jeszcze jest ranny? Ktoś klęknął obok niej. Sanitariusz.
 - Straciła dużo krwi! Dawaj nosze! – jedyne słowa, które zarejestrowała. Potem nie pamiętała już nic.
     
                Ktoś trzymał ją za rękę. Wyczuwała strach tej osoby. Niepewnie otworzyła oczy. Oślepiło ją jasne światło lamp. Gdy już przyzwyczaiła oczy, ujrzała twarz tak dobrze znanego jej siatkarza.  Wyraz wielkiej ulgi zagościł na jego twarzy. Próbowała się uśmiechnąć, lecz wyszedł jej z tego jedynie grymas. Poczuła na skórze jakieś kable. Była podpięta do aparatury utrzymującej ją przy życiu podczas, gdy była nieprzytomna.
 - Straciłaś dużo krwi – miał głos zachrypnięty.
 - Zauważyłam – wystawiła mu język. – Jak się skończyło? Złapali go?
 - Zginął w czasie akcji.
           Westchnienie ulgi sprawiło ból jej klatce piersiowej. Nareszcie spokój. Aż do następnej sprawy.
 - Bałem się – ścisnął jej dłoń mocniej.
 - Wiem. A myślisz, że ja nie? Bałam się, że więcej was nie zobaczę. Marcina, Basi, Marceli, ciebie. Wszystkich, których kocham.
 - Mnie też kochasz?
 - Kurde, a co ja przed chwilą powiedziałam, ciołku? – jęknęła.
 - Też cię kocham, wredoto. Więcej mnie tak nie strasz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
         
         Ból w klatce piersiowej, utrata przytomności. Dezorientacja i cisza przerwana uporczywym ciągłym sygnałem wydobywającym się z urządzenia podpiętego do policjantki. Interwencja lekarzy, reanimacja.
           Wyproszono go z sali. Siedział i patrzył w przestrzeń, zagryzając wargę. To nie mogło się dziać. Nie mogło. Nie teraz. Z utęsknieniem patrzył, kiedy  końcu wyjdzie lekarz.
           Po kilkudziesięciu minutach wyszedł z sali Julity. Gawryszewski natychmiast zerwał się z miejsca.
 - I jak, panie doktorze? Przeżyje?
         W odpowiedzi milczenie. I zaprzeczenie ruchem głowy. Walący się świat. Nic nigdy nie będzie takie samo.
        Otwieram okno i patrzę nocą na Gdańsk.
Znów jestem sam, widzę jak mokną serca miast.
      
Posłowie: Musiałam to tak skończyć. Na to opowiadanie moją weną był "Komisarz Alex" i odcinek pt "Śmierć Bromskiego" czy jakoś tak. Nie mogłam inaczej. Przepraszam za tak wielki poślizg, ale burza mnie wyeliminowała... 
Zapraszam na Kubę, Bartka oraz oneparty 
Mam nadzieję, że spodobają się Wam nowe opowiadania i dziękuję za to, że byliście tutaj z Julitą i Gawrysiem :) Życzę słonecznych wakacji

5 komentarzy:

  1. Trafiłam tu za późno, o wiele za późno... Nie spodziewałam się,że skończysz to opowiadanie tak szybko i jeszcze w ten sposób...
    PS Osobiście mi do gustu przypadł oryginalny austriacki serial "Komisarz Rex", polska wersja w ogóle mi się nie podoba, wszystkie odcinki są jakby to ująć "ściągnięte" od oryginału ale każdy ma swój gust;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boźe, będę płakać. Dlaczego ona? Dlaczego ta, bez której tej całej akcji by nie było? Dlaczego tak młoda osoba? Dlaczego Julita, tak kochana przez Bartosza? Nadal to do mnie nie dociera. Już uroniłam łzy. Cholera no. :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Buuuu :( Strasznie szybko to skończyłaś. Nie spodziewałam się już epilogu. Serio.
    Jednakże, oni przeżyli ile musieli. Biedny Bartek. Tak późno wyznali sobie uczucia, chyba za późno. Jak on myślałam, że będzie dobrze i Julita wyjdzie z tego.
    Smutne zakończenie, ech.
    Inspiracje są fajne i cieszę się, że zrealizowałaś swoją :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowość u mnie. Zapraszam ;-)
    http://magical-return.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. :( biedna Julita. Dobrze chociaż, że wyznali sobie miłość
    iśka

    OdpowiedzUsuń