Rozdział II



        Obudziły ją odgłosy krzątania się po kuchni. Ubrała się i poszła sprawdzić, co się dzieje. Przecież Bartosz powinien być w tym czasie na treningu.  W końcu było po dwunastej. Spała prawie czternaście godzin. Ale dobrze jej to zrobiło, czuła się wypoczęta i gotowa do dalszej pracy.
        Weszła do kuchni, gdzie zdziwił ją widok siatkarza w fartuchu gotującego obiad. Uśmiechnęła się na to. Rzadko można było go zobaczyć w tym pomieszczeniu, chyba że szukał kawy.
 - Co się stało, że gotujesz? – spytała, zaparzając kawę.
 - Ty spałaś, więc postanowiłem zrobić obiad. No bo w końcu z reguły to ty gotujesz.
 - Niespotykane. Trzeba to gdzieś zanotować.
       Rozmowę przerwał telefon. Po chwilowej rozmowie Julita zmieniła wyraz twarzy i zaczęła się ubierać.
 - Co się stało?
 - Znaleźli nowe ciało. Ja zwariuję. Tym razem prawie zjedzony przez myszy starszy facet. Co za ludzie po tym świecie chodzą
     Wyszła z mieszkania, klnąc pod nosem. Wszystkie zbrodnie były jak dla niej bez sensu. Nie umiała znaleźć ani jednego punktu je łączącego, chociaż cały czas miała wrażenie, że coś jej umyka. Nie mogła zrozumieć, dlaczego.  Usiłowała sklecić jakoś w jedną całość wszystko, jednak nie udawało się.  Wkraczając na miejsce zbrodni, zauważyła swoich kolegów, z którymi prowadziła tę sprawę.
  - Co mamy? – spytała, kucając obok jednego z nich.
  - To, co zwykle. Kilka włókien i tyle.
   - Miał chłop pecha – westchnęła, wstając i wsiadając do auta.
          Na komendzie włączyła komputer i jeszcze raz spróbowała połączyć nowe morderstwo z pozostałymi. Wszystko zdawało jej się znajome, ale nie mogła zrozumieć, w jaki sposób. Po wielu godzinach bezowocnej pracy, znowu z pustymi rękami, wracała do mieszkania, gdzie był już Bartosz.
         Jej współlokator był jedyną osobą, której mogła zaufać, wyżalić się. Rozumieli się doskonale, często nawet bez słów. Tym razem też tak było, gdy usiadła na kanapie z grymasem na twarzy. Natychmiast podszedł do niej i walnął się całym ciężarem na mebel, który gwałtownie zatrzeszczał.
 - Co jest? – spytał, wyczuwając już na odległość zepsuty humor dziewczyny.
 - Jak to co? Kolejne morderstwo i znów brak jakiejkolwiek poszlaki. To samo, co przy innych.
 - Co tym razem?
 - Był w połowie zjedzony przez myszy, czaisz? – wzdrygnęła się. – To było obrzydliwe.
         Położyła głowę na jego ramieniu. Poczuł, że jest mokre. Płakała. Ostatnio często jej się to zdarzało. 
 - Coś jeszcze? – spytał, bawiąc się jej włosami.
 - Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie trudne? Całe moje życie to jedna wielka porażka i ty dobrze o tym wiesz.
 - Julka, nie musi tak być. Wystarczy, że czasem wyjdziesz do ludzi. Na przykład dziś. Idę na imprezę do Amnezji a ty ze mną. Musisz się odstresować. I możesz pić. Jutro i tak jest niedziela.

Od autorki: normalnie zapomniałabym dodać ;O dziękuję człowiekowi, który mi o tym przypomniał!
Po wycieczce kituję... ;/ nie ma jak jechać na UJ w pierwszej liceum -.-
Ale przynajmniej mam płytę ulubionego wykonawcy! Peja!

4 komentarze:

  1. Pierwszy raz spotykam się z takim wątkiem w opowiadaniu.. Ale bardzo mi się podoba. : )
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Julka nie ma łatwej pracy. Tym bardziej kiedy pojawiają się sprawy, których rozwiązanie graniczy z cudem. Jednak mam nadzieje, że sobie poradzi. Ma Bartosza, który zawsze ją wspiera i nigdy jej nie zostawi. A wyjście na imprezę to doskonały pomysł ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyślam się, że Julita czuje się bezsilna. Nie chce, żeby ginęli kolejni ludzie, odczuwa odpowiedzialność za to. Ale to nie ona ich zabija, to jakiś chory psychopata.
    Dobrze, że ma wsparcie w Bartku :) Oby się dobrze bawili w tym klubie ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wątek jest niezwykle ciekawy i intrygujący. Mam wrażenia, że życie Julity co jedna wielka zagadka... Bardzo chciałabym poznać jej przeszłość.

    OdpowiedzUsuń