Obudziły ją
odgłosy krzątania się po kuchni. Ubrała się i poszła sprawdzić, co się dzieje.
Przecież Bartosz powinien być w tym czasie na treningu. W końcu było po dwunastej. Spała prawie
czternaście godzin. Ale dobrze jej to zrobiło, czuła się wypoczęta i gotowa do
dalszej pracy.
Weszła do
kuchni, gdzie zdziwił ją widok siatkarza w fartuchu gotującego obiad.
Uśmiechnęła się na to. Rzadko można było go zobaczyć w tym pomieszczeniu, chyba
że szukał kawy.
- Co się stało, że gotujesz?
– spytała, zaparzając kawę.
- Ty spałaś, więc
postanowiłem zrobić obiad. No bo w końcu z reguły to ty gotujesz.
- Niespotykane.
Trzeba to gdzieś zanotować.
Rozmowę
przerwał telefon. Po chwilowej rozmowie Julita zmieniła wyraz twarzy i zaczęła
się ubierać.
- Co się stało?
- Znaleźli nowe
ciało. Ja zwariuję. Tym razem prawie zjedzony przez myszy starszy facet. Co za
ludzie po tym świecie chodzą
Wyszła z
mieszkania, klnąc pod nosem. Wszystkie zbrodnie były jak dla niej bez sensu.
Nie umiała znaleźć ani jednego punktu je łączącego, chociaż cały czas miała
wrażenie, że coś jej umyka. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Usiłowała sklecić jakoś w jedną całość
wszystko, jednak nie udawało się. Wkraczając na miejsce zbrodni, zauważyła
swoich kolegów, z którymi prowadziła tę sprawę.
- Co mamy? –
spytała, kucając obok jednego z nich.
- To, co zwykle.
Kilka włókien i tyle.
- Miał chłop pecha
– westchnęła, wstając i wsiadając do auta.
Na komendzie
włączyła komputer i jeszcze raz spróbowała połączyć nowe morderstwo z
pozostałymi. Wszystko zdawało jej się znajome, ale nie mogła zrozumieć, w jaki
sposób. Po wielu godzinach bezowocnej pracy, znowu z pustymi rękami, wracała do
mieszkania, gdzie był już Bartosz.
Jej
współlokator był jedyną osobą, której mogła zaufać, wyżalić się. Rozumieli się
doskonale, często nawet bez słów. Tym razem też tak było, gdy usiadła na
kanapie z grymasem na twarzy. Natychmiast podszedł do niej i walnął się całym
ciężarem na mebel, który gwałtownie zatrzeszczał.
- Co jest? – spytał,
wyczuwając już na odległość zepsuty humor dziewczyny.
- Jak to co? Kolejne
morderstwo i znów brak jakiejkolwiek poszlaki. To samo, co przy innych.
- Co tym razem?
- Był w połowie
zjedzony przez myszy, czaisz? – wzdrygnęła się. – To było obrzydliwe.
Położyła
głowę na jego ramieniu. Poczuł, że jest mokre. Płakała. Ostatnio często jej się
to zdarzało.
- Coś jeszcze? –
spytał, bawiąc się jej włosami.
- Dlaczego to
wszystko musi być tak cholernie trudne? Całe moje życie to jedna wielka porażka
i ty dobrze o tym wiesz.
- Julka, nie musi tak
być. Wystarczy, że czasem wyjdziesz do ludzi. Na przykład dziś. Idę na imprezę
do Amnezji a ty ze mną. Musisz się odstresować. I możesz pić. Jutro i tak jest
niedziela.
Od autorki: normalnie zapomniałabym dodać ;O dziękuję człowiekowi, który mi o tym przypomniał!
Po wycieczce kituję... ;/ nie ma jak jechać na UJ w pierwszej liceum -.-
Pierwszy raz spotykam się z takim wątkiem w opowiadaniu.. Ale bardzo mi się podoba. : )
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam.
Julka nie ma łatwej pracy. Tym bardziej kiedy pojawiają się sprawy, których rozwiązanie graniczy z cudem. Jednak mam nadzieje, że sobie poradzi. Ma Bartosza, który zawsze ją wspiera i nigdy jej nie zostawi. A wyjście na imprezę to doskonały pomysł ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Domyślam się, że Julita czuje się bezsilna. Nie chce, żeby ginęli kolejni ludzie, odczuwa odpowiedzialność za to. Ale to nie ona ich zabija, to jakiś chory psychopata.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ma wsparcie w Bartku :) Oby się dobrze bawili w tym klubie ;)
Pozdrawiam
Wątek jest niezwykle ciekawy i intrygujący. Mam wrażenia, że życie Julity co jedna wielka zagadka... Bardzo chciałabym poznać jej przeszłość.
OdpowiedzUsuń