Rozdział III



          Ubrała  błękitną bokserkę, niebieskie rurki i swoje ulubione buty na koturnie. Protesty zdały się na nic. I tak musiała iść. Umalowała się, a włosy pozostawiła rozpuszczone. Nie chce mi się z nimi bawić myślała. Jako szefowa całego śledztwa, dała swoim kolegom wolne na dzisiejszy wieczór. Nie chciała, by siedzieli nad tym cały czas. Oni też chcieli spędzić trochę czasu ze swoimi rodzinami.
          Weszła do salonu, gdzie Gawryszewski oglądał Polsat.
 - Idziemy? – zabrała pilota i wyłączyła urządzenie.
 - Gotowa? To idziemy.
 - A ty? Poza litrem perfum – udała, że odgania zapach od siebie.
 - Ja się nie muszę przygotowywać. I tak mam branie – zaśmiali się.
            Wyszli z mieszkania i wsiedli do auta siatkarza. Czuła, że będzie je prowadzić w drodze powrotnej. Gawryszewski miał smykałkę do upijania się do nieprzytomności w najmniej potrzebnych momentach.
            Patrzyła za okno, gdzie wschodził już księżyc. Był prawie w pełni. To dlatego nie mogła zasnąć. Często przed pełnią przewracała się z boku na bok, a sen nie mógł przyjść. Następnego dnia z reguły była niewyspana i wyglądała niczym zombie.
            Po wejściu do klubu natychmiast podeszła do baru i zamówiła pierwszego lepszego drinka, którego nazwa wpadła jej w oko. Nie miała ochoty tańczyć. Chciała jak najszybciej wyjść z klubu i położyć się na kanapie w domu przed ulubionym serialem z kubkiem kakao. Miała jednak świadomość, że ktoś musi dowlec Bartosza do wyżej rzeczonego mieszkania.
           Nie minęło  pół godziny, a już lekko podchmielony Gawryszewski podszedł do miejsca, gdzie siedziała i wyciągnął ją do tańca. Na nic był opór. Siatkarz miał zdecydowanie zbyt dużo siły. Po krótkiej chwili oporu i tak wylądowała w jego ramionach. Na początku nie miała zamiaru współpracować i tańczyć tego wolnego. Ale musiała się poddać, po spojrzeniu w jego oczy.
           Około dwudziestej trzeciej dziewczyna i siatkarz wyszli z klubu, kierując się w stronę auta Gawryszewskiego. Oczywiście było pewne, że to nie siatkarz usiądzie za kółkiem. Przez całą drogę do domu Bartosz starał się jakoś trzymać, choć nie wychodziło mu to tak jakby chciał.
           Przed blokiem udało mu się upaść, ale nic sobie z tego robił. Wstał i jak gdyby nigdy nic wszedł do mieszkania. Tam usiadł na kanapie i po chwili rozległo się jego chrapanie.
           Około godziny dziesiątej następnego dnia, w mieszkaniu zadźwięczał dzwonek. Julita poszła otworzyć, a to co za nimi zobaczyła, trochę ją zdziwiło. Była to jej szwagierka, Marcelina razem z córką Basią. Kobieta przyszła do bratowej z prośbą, by ta zajęła się małą przez najbliższe dwa dni.
 - A gdzie jest Marcin? – spytała policjantka, wpuszczając obie do środka.
 - Wyjechał w delegację, a mój szef oznajmił dzisiaj, że ja też mam jechać – westchnęła Marcelina.
 - No to jedź. Basia będzie się czuła u nas dobrze – zapewniła szatynka. – Jestem pewna, że razem z Bartoszem się dogadają.
          Gdy szwagierka wyszła, Julita  postanowiła obudzić Gawryszewskiego. Oczywiście pomogła jej w tym mała Basia i już po chwili siatkarz narzekał na kaca mordercę.
 - Coś słabą masz głowę – zaśmiała się Ferenczak.
 - Ciociu, poczytasz mi? – mała weszła do pokoju.
 - Pewnie, masz jakąś książeczkę?
 - Mam. Legendy polskie.
 - No to przynieś i bierzemy się za lekturę. A wujek Bartosz zrobi kakao, tak?
 - Nie – zaprotestował nagle siatkarz.
 - Nie masz nic do gadania – uśmiechnęła się pani policjant.

     Od autorki: otóż dzisiaj wyjątkowo nie mam nic do powiedzenia.

4 komentarze:

  1. Jak zwykle nie mam pojęcia co napisać w komentarzu.
    Napiszę to co zwykle, czyli świetny rozdział.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, a Bartosz przekonał się nie po raz pierwszy zapewne, że kac morderca nie ma serca ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypiłabym to kakao *.* Mam nadzieję, że uda się rozwiązać sprawę tych morderstw. Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawi mnie ta sprawa z morderstwem... No, ale taka odskocznia od pracy to jej się przydała. Nieźle zabalował ten jej współlokator ;)

    OdpowiedzUsuń