Przyjaźń po raz trzeci



      Wychodzę z hali, mrużąc oczy, bo słońce świeci mi prosto w twarz. Widzę uśmiechnięte twarze tych dwóch typków.
 - Dziękuję wam bardzo – mówię cicho. – Naprawdę mi pomogło.
 - Widzisz?
 - No dobra – zgadzam się niechętnie. – Mieliście rację…
 - My zawsze ją mamy – uśmiecha się Arek.
     Czas wrócić do szpitala. Cała magia nagle znika. Kurde. Nigdy nie lubiłam szpitali. Kojarzyły mi się ze śmiercią, stratą bliskich mi osób. No i najlepsze jest to, że wcale nie przestały. Może to tylko ja dorosłam i trzymam swoje obawy na wodzy.
     Czas w samochodzie mi się dłuży.  Cały czas jednak się śmieję, bo Krzysiek śpiewa jeden z tych starych hitów ABBY. Zawsze mówiłam, że jest dziwny, ale to już przerasta najśmielsze sny. Gdyby ktoś tak popatrzył na to z boku to bez wahania wezwałby pogotowie z psychiatryka.
 - Krzysiek, czemu zerwałeś z Iwoną? – pyta nagle Arek, a Ignaczak momentalnie poważnieje.
 - Dobrze wiesz czemu – mówi cicho pod nosem.
     Dziwnie tak nie być w temacie.  Czasem mówią swoimi szyframi, ale mniej więcej je rozumiem. A teraz nic Zero. Null.
 - Jak to zerwałeś z Iwoną? – pytam,  może na to nie jest najlepsza pora, ale jednak czuję, że muszę.
 - Normalnie – odpowiada Krzysiek.
       Patrzę na niego z niedowierzaniem. Przecież to idealna para. Pasowali do siebie, układało im się. Co ich poróżniło? .
 - Po prostu…  Zdradziła mnie. Jest w ciąży.
       Nie chce  mi się w to wierzyć. To wszystko brzmi tak, jakby było  żywcem z jakiegoś kryminału.  No, dobra… może nie aż tak, ale jednak nie do uwierzenia.
       Patrzę na niego. Wpatruje się w okno oglądając, z pewnością ciekawe, reklamy na blokach.  Znam go już długo i dobrze wiem, że nie zasłużył na takie coś.  Na pewno jest to nie tylko moje przekonanie, że on nie zrobił w życiu czegoś złego…  
      Słońce zachodzi już powoli za budynki, gdy wysiadam z auta i, pożegnawszy się z chłopakami, wchodzę do szpitala. Kamień spada mi z serca, gdy widzę mamę leżącą na łóżku. Śpi. Wychodzę na korytarz i ze zdziwieniem stwierdzam, że siedzi na nim Krzysiek.
 - A ty co tu robisz? Nie powinieneś być w domu?
 - Może i powinienem. Ale nie jestem.
       Zaczynam się zastanawiać, dlaczego on to w ogóle robi. Jaki ma interes w tym, że marnuje czas tutaj, w szpitalu, gdy może być w domu, czy w każdym innym dowolnym miejscu.
   - A mogę spytać, dlaczego? – patrzę podejrzliwie.
   - Nie mogę patrzeć, jak bliska mi osoba się zamartwia, więc przyszedłem ją pocieszyć.

Bo Igła ma dzisiaj urodziny.
Bo pada deszcz.
Bo mam doła.
Bo dwa dni minęły wczoraj.  

5 komentarzy:

  1. I weź tu człowieku nadąż za Krzysiem i jego uczuciami...
    Pewnie to dobrze, że został, ale jakiś głos serca podpowiada mi, że coś jest nie tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech pada sobie gdzie indziej, a nie tu :(
    Krzysiek, po życiowym ciosie, potrafi myśleć o innych, o najbliższych. Chyba dobra metoda na radzenie sobie z kłopotami. Przynajmniej się nie zwariuje z rozpaczy i zmartwień.
    Będzie lepiej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak to się mówi przyjaciół poznaje się w biedzie. Widać, że Igła czymś się martwi ale pewnie nie powie :) Zamiast być w domu i cieszyć się chwilami z rodziną ale on woli być w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo Igła to najlepszy przyjaciel!
    Bo Igła to ktoś więcej! Arek i tym wie i mam nadzieję, że nie tylko na pocieszaniu się skończy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli nici z przyjaźni damsko - męskiej? Igła nie jest tylko przyjacielem, więc wróżę im lukrowaną przyszłość ^^

    OdpowiedzUsuń